Canalblog
Editer l'article Suivre ce blog Administration + Créer mon blog
Publicité
Sentymentalnie
31 mai 2009

Szwecja

Pojawiałem się tu na krótkie pobyty jeszcze na długo przed myślą o emigracji, więc jak przyjechałem na stałe w styczniu 1991 to nie była to już żadna nowość. Kraj znałem jako tako, ludzi i język też. W marcu zdałem egzamin z języka dla lekarzy, a w sierpniu podjąłem pracę (tu przed nostryfikacją można pracować na pewnych oddziałach). Tak więc początek szedł jak z płatka, ale musiałem na to zapracować wcześniej.

Jak wiecie, Szwecja była zawsze celem studenckich wędrówek, by dorobić. Tu truskawki, tam jagódki. Mnie się udało dostać stypendium Swedish Institute na czterotygodniowy kurs nauki języka i kultury szwedzkiej. A był to rok chyba 1985. Głęboka zapaść. Ocet na półkach, kolejki pod Biurem Paszportów od 4 rano, modlenie się o pozwolenie. Moje zaproszenie z Instytutu nie było podbite przez polski Konsulat (pamiętacie, takie były wymogi), więc formalnie nieważne. Szukałem poparć. Pojechałem nawet do Ministra Zdrowia, by mi walnął pieczątkę, która by mi dała zielone światło na wyjazd. Zawaliłem przez to jeżdżenie jeden egzamin. Dostałem od Ministra tzw. "negat". Pytam panienki w pałacyku, co to znaczy? No, że negatywna.

Ludzie, coście się wychowali w wolnym świecie! Nie zdajecie sobie sprawy, co znaczył wtedy w Polsce wyjazd za granicę. To było jak błogosławieństwo! Oświecenie! Moja radość po dostaniu ciepłego, pierwszego w życiu indywidualnego paszportu, graniczyła z nirwaną! Im bardziej "oni" zabraniali, tym bardziej walczyło się, by się wyrwać i zobaczyć normalny świat. Na studiach zgodę na wyjazd wydać musiał też nasz porucznik od zajęć "z wojska". Jak się spruło jakiś egzamin z historii wojska czy musztry, to nie podpisał. Więc dla nas egzamin z woja był ważniejszy od egzaminu z patofizjologii! Wszystkie grosiki się wydawało na skrzynkę wódki dla komisji egzaminacyjnej.

A kurs w Szwecji: sterylnie, zajęcia w ciągu dnia poukładane z minutowym porządkiem, czyste autobusy podwożące na różne atrakcje, luźna atmosfera i to żarełko... Wszystkiego musiałem spróbować. Przytyłem cztery kilogramy w cztery tygodnie. No i te 40 osób z całego świata, jaka atrakcja. Pokój dzieliłem z nudnym, acz porządnym Niemcem, studentem prawa, który czytał komiksy z kaczorem Donaldem. Oprócz tego brzydkie Angielki, rozwiązłe Szwajcarki i karykaturalnie dziwaczni Amerykanie.

Rok później zwiedziłem Szwecję autostopem. Sam. Plecak z ubraniem plus wózek z namiotem i puszkami z mielonką. W ciągu 3,5 dnia przejechałem 1800 kilometrów, aż za Koło Polarne, do Parku Narodowego Wielki Wodospad (Stora Sjšfallets Nationalparken). Oj, zaimponowały mi te pustkowia i sroga przyroda! Spałem w lasach albo pod campingami, by móc się umyć i coś ugotować. Przypominam: pensja w Polsce to było 20$. Więc kupowałem jedynie chleb, czasem mleko. Resztę ciągnąłem za sobą. Nauczyłem się cierpliwie stać, średnio 30 minut. Szwedzi trochę się bali, ale wielu było ciekawych kto to, bądź chcieli towarzystwa. Znałem już język biernie, a ponieważ nie chciałem mówić po angielsku, to próbowałem po szwedzku. Wtedy dokonał się przełom i zacząłem mówić. Przez dwa tygodnie przejechałem kraj wzdłuż i wszerz i pogadałem z kilkudziesięcioma osobami, u niektórych nocując. Do dzisiaj z wieloma mam kontakt.

To spowodowało, że rok później odważyłem się przyjechać do pracy, a wtedy jeszcze mogło się bez problemu pracować latem jako pomoc pielęgniarska. Wylądowałem na oddziale szpitala w społeczeństwie, którego styl pracy jest zupełnie różny od naszego. Popełniłem kilka małych "fo pa" (jak to się pisze po francusku?!). Ale były nie do uniknięcia. Oczywiście pierwsze dziesięć dni to był stres niesamowity. W końcu wziąłem jedną z dziewczyn i poprosiłem, by nazwała po szwedzku każdy przedmiot w pokoju dla pacjentów i każdą funkcję, np. pompowanie łóżka w górę. To był drugi przełom, zaczęlo iść z górki. Pomógł w tym wiek i większa tolerancja dla swoich porażek, mniej rozbudzone poczucie własnego "ja" i duża motywacja.

No cóż, jedne wakacje i miało się w Polsce "malucha"...
Już Was nie nudzę, Arek

Publicité
Publicité
Commentaires
Sentymentalnie
Publicité
Archives
Publicité